czwartek, 9 stycznia 2014

Japońska kuchnia dla bardzo opornych - kabocha

Japońska kuchnia dla bardzo opornych - kabocha

Przepis poniżej jest autorstwa mojej córki Airis, prosto z Kumamoto w dalekiej Japonii. Roczne stypendium  dla studentki japonistyki to nie tylko spełnienie marzeń, to również praktyczny sprawdzian  z języka i duże wyzwanie kulinarne. Można o tym poczytać na blogu Wiewiórka w kolorze indygo.

Przypuszczam, że kabocha, japońska dynia, jest do dostania w Polsce. Wydaje mi się, że pod nazwą "dynia Hokkaido", może ktoś, kto się lepiej orientuje w kulinariach mnie poprawi. 

 

 A teraz do rzeczy.

 


Narzędzia:
*deska do krojenia
* nóż
* garnek z pokrywką
* łyżka
* opcjonalnie widelec i pałeczki
 
Składniki:
* ćwierć nie bardzo dużej dyni
* dwie łyżki mirin http://pl.wikipedia.org/wiki/Mirin
* dwie łyżki sosu sojowego
* ewentualnie łyżeczka cukru

Sposób przygotowania:

Po kilku tygodniach rozważania wreszcie decydujemy się zaryzykować wyrzucenie pieniędzy w błoto i kupujemy dynię. Zapominamy o niej na parę dni. Przypominamy sobie o dyni, szukając w lodówce czegoś na obiad. Szukamy w internecie przepisu na dynię. Znajdujemy przepis na youtubie albo na blogu znajomej - tym blogu, dla przykładu. Wygospodarowujemy miejsce na podłodze, bo w kuchni miejsca nie ma, żeby położyć tam deskę do krojenia. Pozbywamy się pestek i tego w czym siedzą ze środka dyni. Męczymy się chwilę nad krojeniem dyni (rąbaniem bardziej by pasowało do tego, co ja robiłam, twarde to cholerstwo jak się masz, zwłaszcza jak się używa noża za 100 yenów) na mniejsze kawałki. O takie:

 

 Następnie - ponieważ to kuchnia japońska, więc głównie ma się prezentować a nie smakować - ścinamy wszystkie brzegi. Po ugotowaniu dynia będzie lepiej wyglądać i jest mniejsza szansa, że się rozpadnie. Poza tym poczujemy się jak prawdziwi profesjonaliści. 

Wkładamy dynię do garnka i zalewamy wodą mniej więcej do połowy. Przykrywamy garnek i zostawiamy dynię na ogniu na jakieś 12 min. Zaczynamy oglądać serial, ale jesteśmy czujni i już po 15 min. sprawdzamy, co z dynią. Jeśli wody jest wyraźnie mniej, ale nie za mało (nie wiem jak się ocenia, czy nie za mało, przepis mówił, że "na oko", co jak wiadomo jest odpowiednikiem "nie przejmuj się, twojej babci by wyszło, ale ty zmarasz i tak") wlewamy do garnka dwie łyżki mirinu, telepiemy garnkiem na boki, żeby zalać dynię wodą z mirinem ze wszystkich stron i wracamy do serialu na ok. 5 min. 


Po 10 min. zapach karmelu z kuchni przypomina nam o dyni. Biegniemy do kuchni, w garnku nie ma wody (przynajmniej teraz widać wyraźnie, że jest jej za mało!) więc dolewamy trochę. Dźgamy czymś dynię, żeby sprawdzić, czy jest miękka. Jeśli jest dolewamy też dwie łyżki sosu sojowego, można posypać dynię łyżeczką cukru, ale moja była tak słodka, że cukier uznałam za zbędny. Telepiemy garnkiem. Następne dwie minuty stoimy nad dynią, żeby o niej więcej nie zapomnieć. Wyciągamy pierwszy kawałek dyni pałeczkami. Gotowaliśmy ją zbyt długo, więc się rozpada - następne kawałki wyciągamy pałeczkami i widelcem. Zalewamy garnek wodą i zostawiamy do rozprawienia się z nim później. 


Kładziemy dynię na ugotowany wcześniej ryż. Dodajemy dobrane kolorystycznie pałeczki. Nasz obiad prezentuje się bardzo japońsko, więc jesteśmy z siebie bardzo zadowoleni.

Podsumowując:
Przybliżony koszt - ok. 3 zł
Przybliżony czas przygotowania - ok. 20 min
Przybliżony czas czyszczenia garnka - ok. 1,5 h
Poziom trudności - beginner
Poziom zadowolenia z siebie - wykoksany pod niebiosa

 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...